- Michał Urgoł: jastrzębianin, społecznik, sołtys i miejski radny. O czymś zapomniałem?
- Myślę, że wystarczyłoby społecznik. Pozostałe funkcje są jedynie pochodną mojego zaangażowania w sprawy sołectwa czy miasta i jego mieszkańców. Ludzie chętnie dzielą się pomysłami dotyczącymi własnej dzielnicy czy miejscowości. Problem w tym, że niewiele osób chce tego słuchać. Ja nigdy nie miałem z tym problemu. I tak od słowa do słowa, dochodziliśmy do konkretnego działania. Najpierw w sołectwie, a później w mieście.
- Bez mandatu radnego czy sołtysa też można działać społecznie.
- Oczywiście, że można. Tyle, że funkcja radnego czy sołtysa pozwala działać szybciej i skuteczniej, a na tym przede wszystkim zależy mieszkańcom. To był jeden z argumentów, jakie słyszałem od osób namawiających mnie do startu w wyborach na sołtysa, a później radnego.
- Namawiających?
- Jestem przedsiębiorcą i managerem, więc mam co robić. Czas muszę dzielić między firmę, rodzinę i działalność społeczną, dlatego moim celem nigdy nie była tylko kariera samorządowa. Zresztą wszystko zaczęło się od miłości do muzyki.
- To muzyka natchnęła Pana do działalności społecznej?
- Chyba tak. W mojej parafii, świętej pamięci ks. proboszcz Janusz Rudzki wpadł na pomysł powołania zespołu młodzieżowego i orkiestry parafialnej. Zaangażowałem się i poszło. Potem były kolejne projekty i chyba szło mi całkiem nieźle, bo ktoś zaproponował start w wyborach na sołtysa, a później radnego...
- Czym Michał Urgoł chciałby sprowokować Jastrzębian do dyskusji o mieście?
- Musimy rozpocząć dyskusję o przyszłości Jastrzębia-Zdroju. Od lat jesteśmy miastem z potężnym potencjałem rozwojowym. Mamy autostradę, specjalną strefę ekonomiczną i Jastrzębską Spółkę Węglową, jedną z najbogatszych spółek skarbu państwa. To atuty, o których inne gminy mogą tylko pomarzyć, a my nie potrafimy się nawet nimi pochwalić, nie mówiąc już o skutecznym ich wykorzystaniu.
- Władze miasta nieustannie chwalą się wydatkami na promocję.
- Powielanie schematów w rodzaju folderów czy targowych stoisk jest marnowaniem czasu i pieniędzy. Wszyscy to robią. Sztuka polega na tym, by wyjść przed szereg i zwrócić uwagę inwestorów błyskotliwym i oryginalnym projektem. Inaczej marnujemy czas i pieniądze. To właśnie jeden z największych problemów poprzedniego i obecnej prezydent. Brak pomysłu na Jastrzębie. Anna Hetman jest byłym dyrektorem szkoły, czyli potrafi sprawnie administrować powierzonym jej mieniem. W przypadku miasta to zadanie naczelników urzędu. Prezydent powinien sięgać dalej, wyznaczać cele i kierunki rozwoju oraz konsekwentnie je realizować. Potrzeba nam sprawnego menagera, a nie administratora. Obawiam się, że nie mamy już więcej czasu do stracenia.
- Naprawdę jest aż tak źle?
- W każdym mieście jego największym potencjałem są mieszkańcy. Od nich zależy wszystko. Jeśli z każdym rokiem ich ubywa, to chyba mamy do czynienia z początkiem końca. Nie oznacza to, że za chwilę ostatni wyjeżdżający z miasta zgasi światło, ale musimy od czegoś zacząć. Na początek niech to będzie szczera rozmowa o problemach miasta, zamiast zamiatania ich pod dywan i malowania trawy na zielono.
- Co konkretnie ma Pan na myśli?
- W ostatnim czasie jedna z najważniejszych miejskich inwestycji była przebudowa jednej z ulic w dzielnicy Zdrój w deptak z fontannami. Inwestycja atrakcyjna i potrzebna dla mieszkańców, ale czy najważniejsza? Pijarowo na pewno, szczególnie przed wyborami. Tymczasem w mieście brakuje budynku dla ośrodka kultury. Od lat mieści się on w wynajmowanych pomieszczeniach, za które miasto płaci blisko milion złotych czynszu rocznie! Budowa nowego obiektu zwróciłaby się z nawiązką po kilku latach, a przecież brakuje nam pieniędzy na kulturę w mieście. To jest właśnie różnica między administrowaniem a zarządzaniem miastem. Zresztą tych przykładów jest więcej.
- Więcej?
- Strefa centrum. W Jastrzębiu to zarośnięty chaszczami teren, do którego strach się zapuszczać po zmierzchu. Po 60. latach od uzyskania praw miejskich, jesteśmy miastem bez centrum, a nawet pomysłu gdzie i jak powinno powstać. Gdy spróbuję się pani umówić z Jastrzębianinem w centrum, to zapewne każdy wskaże inne miejsce. Kolejną kwestią, która nas wyróżnia to brak kolei. Jesteśmy największy miastem w Polsce bez dostępu do torów, a po upadku projektu CPK, także bez realnego terminu odbudowy sprawnego połączenia kolejowego. Do tej wyliczanki należałoby doliczyć brak aktywnej strefy gospodarczej, aquaparku czy chociażby mieszkań komunalnych na wynajem. Naprawdę wiele jeszcze przed nami zadań i projektów do zrealizowania, aby stać się nowoczesnym miastem.
- To brzmi dramatycznie, ale chyba nie jest aż tak źle.
- Oczywiście. Tyle, że musimy jak najszybciej zmienić styl zarządzania miastem. Od kilku lat Jastrzębie jest miastem najlepiej zarabiających mieszkańców. Statystycznie, dochody mieszkańców są porównywalne z Warszawą. Zawdzięczamy to JSW i pensją, które płaci pracownikom. Niestety w mieście nie ma alternatywnego dla górnictwa rynku pracy. Coraz więcej mieszkańców poszukując pracy wyjeżdża do Czech, a chodzi o to, by czeskie firmy dojechały do Jastrzębia. Mamy przecież Specjalną Strefę Ekonomiczną. W czasie gdy my nadal planujemy jak ją zagospodarować, sąsiednie Żory mają problem z wolnymi miejscami dla kolejnych inwestorów. Możemy mieć piękne parki, czyste ulice i chodniki, ale bez rozwoju gospodarczego nie zatrzymamy tutaj młodych ludzi. Dobrym wskaźnikiem jest rynek deweloperski. Ile apartamentowców wybudowano w Jastrzębiu-Zdroju? Ani jednego, a przecież nie brakuje nam atrakcyjnych terenów i dobrze zarabiających mieszkańców.
- Czy chce Pan przez to powiedzieć, że miasto się nie rozwija?
- Nie. Ale rozwijamy się zbyt wolno i nie do końca wiemy w jakim kierunku.
- Czyli?
- Jakie ma być Jastrzębie za 10 lat? Czy będziemy nadal miastem górniczym, czy możne ośrodkiem innej gałęzi przemysłu? A jeśli tak, to jakiego? Zielonych technologii energetycznych, a może samochodowych? Nikt w Jastrzębiu nie zna odpowiedzi na te pytania, a najgorsze, że nie zna ich nawet obecna prezydent i to po 9 latach rządów w mieście. To smutne, ale mam wrażenie, że nie budujemy świadomie przyszłości miasta, a jedynie staramy się lepiej lub gorzej reagować na to co przyniesie los. To nie jest zarządzanie, a jedynie administrowanie miastem i przyszłością mieszkańców.
Jastrzębie-Zdrój jest bogatą gminą górniczą, którą stać na więcej, dużo więcej. Nie za rok, dwa lub trzy lata, ale już dzisiaj. Świat ucieka nam do przodu, jeżeli nie chcemy zostać w prowincjonalnym tyle, niczego nie możemy odkładać na jutro.
Rozmawiał: Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze