Start drugiej cześci spotkania to już bardziej wyrównana walka na parkiecie (4:4). As Norberta Hubera złożył się na wynik 6:4. Benjamin Toniutti najwięcej piłek kierował do Sclatera, a Kanadyjczyk robił co do niego należało (8:6). Jakub Szymański udaną kontrą wyrównał stan seta po 10. Zryw katowiczan nieco ostudził Tomasz Fornal (12:10). Za moment efektowną akcją z szóstej strefy popisał się Rafał Szymura (13:11). Swoją obecność na boisku podkreśli też Moustapha M’Baye, który najpierw zwieńczył atak, a zaraz potem popisał się wyblokiem. W dalszej część seta byliśmy z przodu, jeśli chodzi o wynik, ale nie potrafiliśmy odskoczyć na więcej niż dwa „oczka”. Na placu gry na podwójnej zmianie pojawili się Jean Patry oraz Edvins Skruders. I to właśnie za sprawą skutecznej akcji Francuza (wcześniej świetna obrona M’Baye) dały nam głębszy oddech (18:15). Później mieliśmy już nawet cztery punkty zapasu, ale nie utrzymaliśmy jej (20:19). Wówczas to trener Mendez wziął czas dla swoje ekipy. Niestety, po pauzie katowiczanie dołożyli jeszcze jedno „oczko” i na tablicy mieliśmy remis. Wkrótce było jeszcze gorzej z naszego punktu widzenia, bo rywale zyskali piłkę setową (24:23). Wydawało się, że Szymura utrzymał nasz zespół w grze, ale po weryfikacji sędziowie orzekli punkt dla GKS-u.
Wygrany przez gospodarzy set wyraźnie ich podbudował. Po stronie GKS-u świetnie w ofensywie radził sobie Szymański (6:5). Nasi rywale wyraźnie odżyli w każdym elemencie, ale przede wszystkim w ataku. Gra toczyła się punkt za punkt (9:9). Do ofensywie usposobionego Szymańskiego dołączył Jakub Jarosz. W naszym zespole doszło do zmiany na pozycji atakującego, ale nadal mieliśmy kłopoty ze skończeniem swojej pierwszej akcji (13:11). Po autowym ataku Szymury wynik brzmiał 14:11. Wówczas na placu gry Marko Sedlacek i od razu zablokował Jarosza. Potem punkt dorzucił „kiwką” Fornal i już tylko punkt dzielił oba zespoły. Wynik 14:13 sprawił, że teraz to trener GKS-u wziął czas. Udany kontratak Hubera dał nam remis (16:16). Efektowny blok Patriego na Szymański zapewnił nam prowadzenie (17:16). Na krótko. Pomyłka Jarosza w ataku znów była równoznaczna z naszą ponowną przewagą (20:19). Po czasie wziętym przez szkoleniowca GKS-u Patry dołożył kolejne „oczko” (21:19), a chwilę później Jarosz pomylił się raz jeszcze. W ostatniej akcji seta M’Baye nie dał szans rywalom i objęliśmy prowadzenie w meczu 2:1.
Czwartego seta rozpoczęliśmy od prowadzenia 3:1. Katowiczanie szybko zniwelowali stratę, ale znów wyszliśmy na czoło. Później sytuacja się powtórzyła się. Ponowna dwupunktowa przewaga naszej ekipy została szybko skasowana. W żaden sposób nie potrafiliśmy uciec naszym przeciwnikom punktowo. W ofensywie trzymał nas w tym secie Fornal (10:8). Ilekroć odskakiwaliśmy katowiczanom na dwa „oczka”, ci w następnej akcji dokładali punkt. Co więcej, za sprawą Jarosza gospodarze wyrównali stan seta po 11. Walka cios za cios trwała do stanu po 14. As serwisowy Sedlacka znów dał nam chwilę oddechu. Po czasie wziętym przez Grzegorza Słabego, Fornal dorzucił kolejny punkt (17:14). Potem wciąż kontrolowaliśmy wynik, a kapitalny blok Hubera na Marcinie Walińskim zwiększył naszą przewagę do trzech punktów (21:18). Siatkarze ze stolicy województwa śląskiego nadal naciskali (23:22), ale na więcej im już nie pozwoliliśmy, rozstrzygając całe spotkanie zwycięstwem 3:1.
MVP: Tomasz Fornal.
GKS Katowice – Jastrzębski Węgiel 1:3 (14:25, 25:23, 22:25, 22:25)
GKS Katowice: Jarosz, Kozub, Usowicz, Krulicki, Vasina, Szymański, Mariański (libero) oraz Fenoszyn, Waliński, Domagała
Jastrzębski Węgiel: Sclater, Toniutti, M’Baye, Huber, Szymura, Fornal, Popiwczak (libero) oraz Patry, Skruders, Sedlacek
Źródło; jastrzebskiwegiel.pl
Napisz komentarz
Komentarze